piątek, 8 maja 2015

Metoda na czynsz

Ciekawy przypadek z mojej praktyki pokazujący czym w istocie jest świadczenie nienależne.


Oto jedna z moich klientek starała się o wykupienie na własność lokalu komunalnego – atrakcyjnego mieszkania w centrum Warszawy. Przypadek jakich wiele.


Gdy tylko kobieta złożyła odpowiedni wniosek, Zakład Gospodarowania Nieruchomościami przysłał pismo o rzekomych zaległościach czynszowych za lata 2009 – 2012. Chodziło o niebagatelną kwotę opiewającą na ponad 15 tysięcy złotych.


W rzeczywistości żadnego zadłużenia nie było, a należny czynsz był wpłacany regularnie. Po prostu ZGN, który dowiedział się o zamiarze wykupienia mieszkania (ze znaczną bonifikatą), postanowił wycisnąć z mojej klientki ile się da. Dług został wyliczony w mętny sposób m. in. w oparciu o ustawę o ochronie praw lokatorów. Sama kwota wzięta została z sufitu. Z późniejszego wyroku sądu: „Podkreślenia wymaga, że w wezwaniu do zapłaty nie wyjaśniono podstawy prawnej świadczenia oraz zasadności dokonanych naliczeń”. Fakt, że warszawski ZGN nabija ludzi w butelkę odkrył syn poszkodowanej, który przejrzał dokumenty i historię wpłat czynszu.


A więc podręcznikowy przykład świadczenia nienależnego czyli sytuacji, gdy ktoś spełnił dane świadczenie, a nie był do niego zobowiązany. Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się prosta – takie świadczenie pieniężne trzeba po prostu zwrócić. Jest jednak jedno ale. Nie można żądać zwrotu świadczenia, jeśli osoba je spełniająca wiedziała, że nie jest do świadczenia zobowiązana (art. 411 Kodeksu Cywilnego).


I taką właśnie, zaskakującą interpretację przyjął sąd pierwszej instancji, który stwierdził , że mojej klientce zależało na jak najszybszym wykupieniu mieszkania, a nienależna wpłata służyła jedynie uniknięciu dodatkowych komplikacji. Stało się się to wbrew zeznaniom powódki, która konsekwentnie twierdziła, że w chwili wpłaty na konto ZGN była przekonana, że zaległość w czynszu faktycznie istnieje.


Oczywiście sąd drugiej instancji naprawił ten błąd nakazując w wyroku zwrot nadpłaconej sumy wraz z odsetkami oraz pokrycie kosztów sądowych. Z uzasadnienia prawomocnego wyroku sądu: „Z zeznań powódki jednoznacznie wynika, że dokonując wpłaty powyższej kwoty myślała, że pozostaje w zwłoce z zapłatą należności czynszowych skoro taka niedopłata wynikała z wezwania. Dokonując wpłaty powódka działała w zaufaniu do pozwanego jako właściciela lokalu oraz jako do urzędu”.


Pieniądze zostały zwrócone, ale sprawa wcale nie jest zamknięta. Pozostaje pytanie jak to się stało, że instytucja publiczna podjęła próbę (ze złą wolą, by nie powiedzieć z premedytacją) wyłudzenia pieniędzy od obywatela. Nie jest to przypadek jednostkowy, takich spraw jest w sądach bez liku. Czy to tylko urzędnicza niekompetencja, czy też może coś więcej? To pytanie dedykuję organom ścigania.